czwartek, 18 lipca 2013

Fala Zombie czyli World War Z

Jakiś czas temu niezwykle popularnym tematem poruszonym w kinie i literaturze były wampiry. Natomiast drugim zjawiskiem, spopularyzowanym głównie przez swego rodzaju wysyp gier  komputerowych i seriali (Dead Island, The Walking Dead, The Last of Us), zostało zombie – żywe trupy. Na fali tej drugiej tematyki unosi się film w reżyserii Marca Forstera World War Z.
Zwiastun filmu niezbyt mnie zachęcił, przerysowany, nudny, a przelewające się zombie zdawały się śmieszne w negatywnym znaczeniu – a nadmienię tutaj, że nie przepadam za takimi filmami. A jednak coś mnie podkusiło. W końcu od czasu do czasu można iść proste kino rozrywkowe. Zatem wykorzystując ‘środę z Orange’ wybrałam się do kina nie nastawiając się na nic specjalnie dobrego czy lotnego, mimo zasłyszanych dobrych opinii, i tylko zastanawiałam się w jakiż to sposób główny bohater Gerry czyli Brad Pitt uratuje świat.

To co niemal od razu zwróciło  moją uwagę to muzyka, a jakże, a za doskonały motyw główny (o którym pisałam ostatnio) postawiłam dużego plusa. To byłe mile zaskoczenie, gdyż jak wspominałam spodziewałam się muzyki typu immediate music co sugerował trailer, a jednak Marco Beltrami zaproponował nam godną uwagi ścieżkę dźwiękową przy wykorzystaniu dwóch utworów zespołu Muse z albumu The 2nd Law z 2012 roku. Wrażenie przerysowania jakie podczas oglądania zwiastuna wywołała u mnie scena przelewających się zombie, zniknęło podczas oglądania filmu. Wszystko miało sens było uzasadnione i wytłumaczone w poszczególnych etapach oglądania. Trailer, jak rzadko, nie zawierał najlepszych motywów z filmu. Na uwagę zasługują oczywiście charakteryzacja, podstawa w tego typu filmach. Całości dopełnia gra aktorska. Brad Pitt bardzo heroicznie ratował świat choć początkowo to nie on miał być nadzieją ludzkości ;]. W filmie znalazło się tez miejsce na trochę humoru (często czarnego), pewnych aluzji i nawiązań polityczno – historyczno – kulturowych co jest bardzo dużym plusem bo dzięki temu nie jest to głupi film o truposzach ale można zauważyć w nim pewne przesłanie (niedostrzeżone jak zwykle). Dynamiczna akcja nie pozwalała się nudzić i czas minął bardzo szybko. Zakończenie filmu było dobre choć nie można go nazwać Happy Endem, ale przez to w moim odczuciu jest satysfakcjonujące.

Może i mogłabym się doczepić do pewnych elementów ale nie chcę ponieważ właściwie są to szczegóły nie wpływające na całościowy odbiór filmu. Szczerze polecam takie spędzenie wolnego czasu, najlepiej w towarzystwie znajomych gdyż jest to zarówno dobra rozrywka jak i można później spędzić sporo czasu na dyskutowaniu o różnych aspektach tej produkcji.
Dziwiłam się początkowo dobrym recenzjom ale po wyjściu z kina i przytaknęłam. Dobre zombiaczki zapunktowały u mnie bardzo wysoko ;]

8/10

więcej na filmweb.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz