czwartek, 31 października 2013

Dziadowo, Halloween'owo, Samhain'owo - czyli straszno i zabawnie ;]

I ponownie gra, ale tym razem tematycznie wobec najbliższych kilku dni. W związku z Halloween wiele serwisów z grami, książkami i filmami zaproponowało mnóstwo promocji. Ja skusiłam się na ciesząca się niesłabnąca popularnością, strasznie sympatyczną gierkę Plants vs Zombies, która jeszcze przez dobę będzie za jedyne 2,50 (euro) na platformie Steam. Bardzo kolorowa 'strategia' ratowania własnego domu przed falą zombiaczków przy pomocy roślinek. Gra akurat by odpocząć i się zrelaksować, w czym pomaga bardzo przyjemna ścieżka dźwiękowa i zabawny sąsiad.

Wiele gier można nabyć za grosze w rożnych kategoriach. Nie wykluczone, że jeszcze dzisiaj kolejny serwis wrzuci paczkę promocyjną o czym tutaj wspomnę ;]

Happy Halloween

poniedziałek, 28 października 2013

David Garrett - wirtuoz kusiciel


W tym miesiącu była już gra, literatura i film, zatem kontynuując różnorodność zaproponuję trochę dobrej muzyki. David Garrett to wirtuoz skrzypiec, którego instrumentem od 2009 jest Stradivarius z 1716 roku (wcześniejszy z 1772 roku Giovanniego Batiste Guadagniniego, zakupiony za 1mln dolarów uległ zniszczeniu po jednym z jego występów). 
Artystę poznałam dzięki RMF Classic w ramach koncertowej soboty kiedy to przedpremierowo prezentowano album Rock Symphonies. Album ten całkiem dosłownie wzbudził we mnie dreszcze. Indywidualna interpretacja tak klasycznych jak i rockowych utworów, mnie wydała się doskonała. Uwielbiam brzmienie skrzypiec i mam nadzieję, że niedługo będę mogła pozwolić sobie na jego całą dyskografię. 


Powód dla którego wspomniałam o Davidzie Garrettcie akurat teraz jest jeszcze jeden. Otóż niedługo na ekrany kin wchodzi film Paganini: The Devil’sViolinist i Garrett jest nie tylko interpretatorem muzycznym ale i odtwórcą tytułowej roli. Przystojny i utalentowany – cóż więcej chcieć ;]? Światową premierę zaplanowano na 31 października... kiedy film zawita do polskich kin – nie wiadomo. Obejrzę go tak szybko jak to możliwe, napiszę recenzję... a znając siebie, nie raz odwiedzę salę kinową.
Póki co chciałabym podzielić się z wami moim chyba ulubionym utworem z wspomnianego już albumu Rock Symphonies, oraz zwiastunem do filmu.



środa, 23 października 2013

Zjedz, uciekaj! Przetrwaj i nie zgiń! - survival w 'burtonowskim' klimacie


Czas na grę, która wciągnęła mnie na dziesiątki godzin i to jeszcze nie koniec mojej z nią przygody. Don’t Starve, bo o niej mowa, to przygodówka z elementami strategii nastawiona, zgodnie z nazwą na przetrwanie. Głównym i pierwszym bohaterem jakim możemy kierować jest Wilson, szalony naukowiec, którego pewna tajemnicza osoba przenosi do dziczy. To my mamy pomóc mu przeżyć (zapewnić schronienie i żywność) oraz spróbować znaleźć sposób by nasz przyjaciel mógł wrócić do domu. Wraz ze zdobywaniem doświadczenia odblokujemy nowe postacie, a każda posiada przydatną zdolność. Światy, do których zostajemy wrzuceni są generowane losowo (jest możliwość edycji poszczególnych właściwości światu) więc nigdy nie trafimy na taką samą mapę. Tylko w momencie naszej śmierci można ‘spróbować ponownie’ ale i wtedy niekoniecznie zaczniemy w tym samym miejscu mapy. Dzięki szerokiemu wachlarzowi postaci ze zdolnościami, możliwości kreacji oraz przypadkowości każdy gracz znajdzie coś dla siebie i wybierze odpowiedni dla niego styl gry.  
Don’t Satrve wypłynęło z kanadyjskiego studia Klei Entertainment, znanego z dwóch części gry Shank, eets Munchies oraz Mark of the Ninja, stąd elementy komediowe oraz charakterystyczna, przez niektórych zwana burtonowską grafika postaci. Gra początkowo była udostępniana w ramach open-bety, z której wielu graczy skorzystało łącznie ze mną (dwa klucze w cenie jednego). Tydzień w tydzień można było doświadczać zmian wprowadzanych przez twórców, od przedmiotów, poprzez stworzenia i rośliny, aż do pór roku czy wielopoziomowych jaskiń. Jako pełna wersja, gra ukazała się 23 kwietnia tego roku, jednak studio Klei Entertainment do tej pory dodaje co jakiś czas ciekawe rzeczy, niekoniecznie ułatwiające naszą egzystencję w dziczy ;] 


Gra jest bardzo dobra, zarówno dla młodych jak i dojrzałych graczy, potrafi niesamowicie wciągnąć i zdecydowanie należy do tych gier, do których można wracać i ‘tracić’ mnóstwo godzin. Do tej pory jest na wielu kanałach na YouTubie (można wiele się dowiedzieć) i oczywiście doczekała się własnej wiki, gdzie można znaleźć wszystko. Zatem polecam survival w wydaniu kreskówkowym ;]
Ocena 9/10

Gra dostępna w wersji cyfrowej na platformie Steam, oficjalnych stronach twórców, poprzez przeglądarkę Chrome. Gra w języku angielskim - ale nawet osoba nie znająca języka nie będzie miałą problemu z grą (prawdopodobnie jest dostępne spolszczenie).

Kilku graczy którzy grali/grają
RockAlone

Edit: 50% zniżki na grę + mod (mini horror-gra, bardzo sympatyczna;])
Klei Entertainment
Steam

sobota, 12 października 2013

Wałęsa. Człowiek z nadziei - a poszłam na niego z nadzieją...

Początkowo oczekiwałam po tym filmie sporo, po pierwszych recenzjach zaczęłam wątpić, ale tak jak już wspominałam postanowiłam obejrzeć by móc ocenić. Wałęsę warto zobaczyć, bo jest to dobra produkcja, wartościowa zarówno dla starszego jak i młodszego odbiorcy (jak ja), który bezpośrednio nie doświadczył opowiadanych wydarzeń.

Przyjrzyjmy się zatem dobrym i złym stronom tej produkcji. To co najbardziej zwraca uwagę to rewelacyjna gra aktorska Roberta Więckiewicza, który wcielił się w tytułowego bohatera. Już jego gra, w duecie z Agnieszką Grochowską w roli Danuty Wałęsy, sprawia, że warto ten film zobaczyć. Ponad to cała rzesza aktorów drugo i trzecio planowych, którzy dopełniali całości obrazu, Zbigniew Zamachowski, Cezary Kosiński, Mirosław Baka no i oczywiście Maria Rosaria Omaggio, która wcieliła się w rolę włoskiej dziennikarki. To właśnie wywiad Oriany Fallaci z Lechem Wałęsą w 1981 roku jest ramą filmu, na który składają się retrospekcje wybranych wydarzeń. W planach to Monica Belluci miała zagrać reporterkę, ale mimo całej swojej sympatii i uwielbienia dla jej osoby, cieszę się, że tak się nie stało. Drugim elementem, na który trzeba zwrócić uwagę to oczywiście muzyka, bardzo dobrze dobrana i zmontowana, fragmenty utworów rokowych, popularnych zespołów, które opisywały nieszczęsne wydarzenia i poniekąd unowocześniały produkcję. Ponad to wplecione w film materiały archiwalne, zarówno filmowe jak i dźwiękowe, dodawały produkcji realizmu i wiarygodności. Bardzo dobrze i prawdziwie wyglądały także fragmenty tylko stylizowane na archiwalne, w sepii lub tonacjach szarości. W takich filmach bardzo ważne są dialogi. Nie inaczej wygląda pod tym względem Wałęsa, jednakże wpleciona w nie została spora dawka humoru, który niejednokrotnie rozładowuje dramatyczną sytuację, przywołuje na usta lekki uśmiech sympatii wobec bohaterów. Widzowie w kinie bardzo pozytywnie reagowali na każdą taką scenę.

Pierwsze pytanie jakie wobec mnie padło to czy w filmie nie było przekłamań. W moim odczuciu co najwyżej niedopowiedzenia, lub brak opowiedzenia o pewnych rzeczach, co nawet jestem w stanie zrozumieć gdyż sam film trwa jednak bite dwie godziny (choć nie odczuwało się upływu czasu a to jest zdecydowany plus). Czy postacie zostały wybielone? Również i tego nie odczułam. Danuta jako matka polka zmagająca się z szóstką dzieci, otoczeniem i zestresowana ciągłym brakiem męża albo jego humorami – ta kreacja mimo wszystko wypadła wiarygodnie. Główny bohater, nawet jeśli jest bufonem i osobą mniej lub bardziej zarozumiałą, to jest faktycznym bohaterem. Docenił i nadal docenia go zachód więc i my powinniśmy być z tego dumni, bez względu na sympatie i antypatie co bardzo ładnie powiedział jeden z popularnych vlogerów Remigiusz Maciaszek.

Wałęsa. Człowiek z nadziei. jest filmem bardzo dobrym i wartym zobaczenia, a ma jednak więcej plusów jak minusów. Jestem w stanie zrozumieć dlaczego tak bardzo spodobał się europejskiej publiczności między innymi na prestiżowym festiwalu w Wenecji. Ponad to, co nie powinno być zaskoczeniem, jest polskim kandydatem do nominacji do Oscarów 2014 za co mocno trzymam kciuki.
8/10


Zachęcam wszystkich Łodzian (ale i nie tylko ;]) do obejrzenia filmu Wałęsa. Człowiek z Nadziei w studyjnym kinie kinematograf w Muzeum Kinematografii, najtańsze bilety w mieście i co bardzo ważne – BRAK bloków reklamowych ;]


środa, 9 października 2013

Urok prostoty czyli proza Johna Steinbecka

Pozostajemy w kręgu literatury amerykańskiej ale tym razem cofniemy się niemal sto lat wstecz. Ostatnio miałam okazję przeczytać kilka opowiadań oraz krótką powieść Johna Steinbecka i postanowiłam opisać je w jednej a nie kilku notkach. Sam autor urodził się w 1902 roku w Salinas w Kalifornii, co podkreślam, gdyż miasto to niejednokrotnie pojawia się w prozie Steinbecka, a samo wychowanie i przywiązanie do rodzimego stanu w znacznej mierze wpłynęło na styl pisania. W 1962 roku otrzymał Literacką Nagrodę Nobla co obudziło falę sprzeciwu wśród krytyków. To co mu zarzucano, czyli pewną sentymentalność, prosty język i  niewyszukany sposób opisywania problemów społecznych, było dla czytelników (tak i dla mnie) poczytywane było jednak za duży plus.

Steinbeck raczy nas charakterystyczną stylistyką prozy, bo choć prosta, okazuje się niezwykle wciągająca. Autor za każdym razem staje się bezstronnym obserwatorem, który jedynie opisuje to, co widzi nie podejmując się oceny i krytyki. Jego opisy są bardzo plastyczne, cechuje je wręcz naturalizm, nie obawia się pokazać brzydoty, biedy czy ułomności. Nie komentuje, nie tłumaczy i zostawia to w gestii czytelnika dzięki czemu każdy odnajdzie w jego prozie coś innego, a jej odbiór może być bardzo różny. Historie, które opisuje są poruszające, tak prawdziwe i zapewne przez to tak bliskie gdyż poczucia niesprawiedliwości niemal wszyscy doświadczamy. Książki, bez różnicy czy te dłuższe czy krótsze, budzą emocje i to jest bardzo ważne.

Kasztanek i Perła to dwa piękne opowiadania, w których widać próbę przezwyciężenia trudności i złego losu. Pojawia się w nich wiele bohaterów, ale każdy jest jednako istotny i różny. To również jedna z cech pisarstwa Steinbecka, niepowtarzalne i prawdziwe rysy psychologiczne postaci.

Ulica Nadbrzeżna to opowieść o mieszkańcach tytułowej ulicy. Ludzi prostych, czasem niezwykle biednych, a jednak potrafiących cieszyć się życiem i nawet najdrobniejszymi rzeczami. Książka jest piękna w swojej prostocie choć według krytyków było w niej widać spadek formy autora.

Mówiąc o Steinbecku nie można nie wspomnieć o klasyce jaką jest Na wschód od Edenu, którą czytałam już jakiś czas temu, ale nadal pamiętam emocje z nią związane. Zanim przywykłam do stylu pisania autora (a byłam po kilku lekkich współczesnych książkach fantastycznych), minęło kilkadziesiąt stron. Jednak kiedy wpadłam w rytm, pochłonęłam te setki stron niezwykle szybko. Oto cały urok jego książek. Na falach wypisanych słów po prostu się płynie, aż w końcu jesteśmy zaskoczeni, że to już koniec.

Jego książki, zwłaszcza te krótsze i opowiadania polecam każdemu, osobom które nie mają zbyt wiele czasu, albo nie czytają zbyt szybko. To proza bardzo wartościowa i poruszająca.
ocena 9/10