Dzień drugi festiwalu – niedziela – obfitował w
bardzo wiele i jak zwykle problemem był brak możliwości uczestniczenia we
wszystkim. Jednak z dokonanych wyborów jestem bardzo zadowolona. Głównymi
punktami programu były filmy krótkometrażowe i filmowy pokaz specjalny.
Przed
blokiem konkursowym postanowiłam się udać na spotkanie w empiku, tym razem nie
znałam gościa, ale tytuł ‘Być kobietą i wreszcie zwariować’ był wyjątkowo
intrygujący. Przeczucie mnie nie myliło i spotkanie okazało się rewelacyjne,
zabawne i błyskotliwe, i z pewnością nie jedna osoba wyniosła z niego bardzo
wiele (nie tylko książkę z autografem). Katarzyna Miller to przede wszystkim
psychoterapeutka bardzo przyjemna w obyciu, podchodząca do życia (i siebie) z
dystansem oraz swobodą i poczuciem humoru. Można powiedzieć, że jest to zdrowe
podejście do życia i tego uczy osoby biorące udział w terapiach. Siedziałam tak
długo jak mogłam, ale i tak musiałam niestety wyjść ze spotkania wcześniej bo
już zaraz zaczynały się szorty.
Muszę przyznać, że był to jeden z najlepszych
bloków filmów krótkometrażowych jakie miałam okazję do tej pory widzieć, a nie
było tego mało. Szorty, których w początkowych edycjach Dwóch Brzegów nie
doceniłam, to około dwugodzinne składanki produkcji trwających od kilku do
kilkudziesięciu (do ok. 40) minut, zarówno filmów z aktorami, fabularyzowanych,
jak i animacji. Zestaw filmów z 3 sierpnia był niezwykle udany i jak się
okazało z końcem festiwalu – nagrodzony. Rozpoczął się produkcją ‘Canis’ (17’)
z niezwykle mocnym uderzeniem. Zrobiony metodą animacji poklatkowej, lalkowej
utrzymany w kolorystyce mrocznej sepii. Mimo szmacianek na ekranie był bardzo
dosadny, naturalistyczny i na sali czuło się wibrujące emocje odbiorców.
Właśnie one nie pozwalają łatwo określić tego filmu i z rozmów przeprowadzonych
później wynikło, że różne osoby zrozumiały go i odebrały w odmienny sposób.
Kolejny film ‘W jednej chwili…’ (15’) również utrzymany w kolorystyce sepii.
Fragmenty filmu opatrzone komentarzem i sentencjami niezbyt przypadły mi do
gustu i były małym przerywnikiem. Następna była ponownie animacja. 2,5 minutowe
‘Rzeki’ to realizacja oparta o wiersz Czesława Miłosza. To bardzo plastyczna,
poklatkowa produkcja z postaciami z plasteliny, a jej realizacja trwała 1,5
miesiąca. Kolejna była 20 minutowa ‘Arena’ i trochę tak jak w tytule był to
pokaz siły i tej fizycznej i tej wewnętrznej. Walka o pozycję w grupie ale i
pewne refleksje przed kim tak naprawdę powinniśmy pokazywać swoją siłę? Po
filmie, ponownie animacja i ponownie na podstawie wiersza, tym razem ‘Pająk i
muchy’ (4’) Jana Brzechwy. Jednak w tej mini-produkcji nie było tekstu
literackiego. Zabawna, błyskotliwa, nawiązująca także do ślepej pogoni za
konsumpcją we współczesnym świecie. Nazwana także ‘filmem sfrustrowanej
warszawianki’ z czym reżyserka całkowicie się zgodziła. ‘Gorzko, gorzko!’ (15’)
to krótki film pokazujący karykaturę polskiej rzeczywistości. Przypadek
sprawił, że właściciel domu bankietowego musiał zorganizować jednocześnie
wesele i pogrzeb tak, by goście się nie zorientowali. Jak się okazało
scenariusz powstał dla operatora Adama Mędrycha by mógł wykazać się swoimi
umiejętnościami operując ‘steadicamem’. Pisany był on przez dwie osoby, a
wytłumaczenie było bardzo ciekawe. Pierwsza osoba pisze to co podpowiada jej
intuicja druga zmusza do odpowiedzenia na pytanie ‘dlaczego?’ – to z pewnością
jest rozwijające.
‘Gorzko, gorzko’ zajęło drugie miejsce w festiwalowym
konkursie filmów krótkometrażowych. Następna była animacja poklatkowa
‘Królikarnia’ (7’), której postacie zrobione były z plasteliny. Niesamowita,
opatrzona czarnym humorem pralnia umysłów ;] Idealny szort przed jednym z
najlepszych, jaki miałam okazję oglądać, czyli ‘Mocna kawa nie jest taka zła’
(45’). Opowieśc o synu, który po latach nieobecności w kraju wraca by przekonać
się czy jest taki sam jak jego ojciec. Treśc filmu oparta została na sztuce
‘Mending Fences’, a dodatkowe inspiracje reżyser Aleksander Pietrzak czerpał
m.in. formy opowiadania obrazem Lyncha, z prostej Historii, Kusturicy,
czeskiego kina, a przede wszystkim z Arizona Dream. Film jest fantastyczny,
pełen humoru ale i refleksji, po prostu życia. Rewelacyjna gra aktorska (Marian
Dziędziel, Mecwaldowski i Dorota Pomykała) oraz udane zdjęcia, za które
odpowiedzialny jest Mateusz Pastewka. Ponieważ jest to etiuda, jednak dość
krótka nie wiadomo czy będzie do zobaczenia poza festiwalami. Autor nie
wyklucza możliwości umieszczenia jej m.in. w internecie w 2015 roku, zatem
miejcie w pamięci ten kawowy tytuł ;].
Po bloku szortów przyszedł czas na
spotkanie z ich twórcami, a przynajmniej niektórymi z nich. Jedno z bardziej
udanych podczas całego festiwalu. Można było poznać kulisy ich powstawania,
trudności na jakie natrafiali artyści. Pojawiło się także wiele ciekawostek
ogólnotematycznych. Było jednocześnie zabawnie i pouczająco.
Po spotkaniu nie miałam wiele czasu i już biegłam na jeden z premierowych pokazów... ale o tym niedługo ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz