Długo zastanawiałam się czy w
ogóle podejmować się recenzowania tego filmu, dlatego wiele słów tu nie padnie –
odczucia są ważniejsze. Z jednej strony to piękny obraz o wytrwałości i wewnętrznej
sile w bardzo plastycznej oprawie, z drugiej zaś, poprzez ten film płynęło się
na tyle gładko, że sama nie wiem kiedy zleciał, a słowa wydają się po prostu
zbędne. Można dokładnie opisywać jakieś płótno, jego symbolikę, natężenie barw,
technikę... ale każda osoba będzie inaczej go odczuwała. Te obrazy bronią się
same.
Quvenzhané Wallis która wcieliła się w rolę Hushpuppy posiada w sobie
bardzo wiele charyzmy, uroku i talentu. To właśnie za ten film dostała
nominacje do Oscara i zapisała się jako najmłodsza nominowana do nagrody za
role pierwszoplanową. Co ciekawe, przeszła przez casting mając 5 lat zamiast
wymaganych sześciu – jej mama skłamała co do wieku córki, co w tym wypadku
wyszło na dobre. Sam film także otrzymał nominację i choć uważam go za godnego
uwagi to uważam, że można by znaleźć kilka produkcji bardziej zasługujących na
zaszczycenie tego grona. Warto jednak zauważyć, że jest to bardzo udany reżyserski
debiut Behna Zeitlina, a klimatu dopełnia piękna muzyka także w jego wykonaniu
przy współpracy z Danem Romerem.
Czasami oniryczny wydźwięk obrazu zniechęca
ale mimo wszystko polecam ten film jeśli macie ochotę na coś spokojnego,
przyjemnego z odrobina humoru, refleksji i raczej dobrym zakończeniem.
6/10
Czy ta wielka... świnia (?) to jedyny tych rozmiarów potwór w filmie?
OdpowiedzUsuń