Wczoraj trafiłam na listę filmów,
które mają (już!) 20 lat i poruszyła ona we mnie sentymentalną strunę. Pierwszy
na liście był Forrest Gump, z którym tak naprawdę (zarówno z książką jak i
filmem) zapoznałam się wcale nie tak dawno. W treści, przekazie jest nadal
niezwykle aktualny, a przy tym dobrze się go czyta/ogląda. Na drugiej pozycji
znalazł się Król Lew, po dzień dzisiejszy jedna z najlepszych (i
najpopularniejszych) animacji jakie miałam okazję oglądać z piękną ścieżką
dźwiękową w wykonaniu Eltona Johna i Hansa Zimmera. Od razu przypomniały mi się
inne animacje, które po stokroć oglądało się na kasetach VHS. W 1994 premierę
miał także Wywiad z wampirem (z Tomem Cruisem, Bradem Pittem i Kirsten
Dunst), który mimo pewnych błędów i przemilczeń uważam za jedną z lepszych i
spójnych ekranizacji książkowych jakie miałam okazję oglądać. Kolejnymi
wymienionymi filmami są Pulp Fiction, Leon Zawodowiec, Wichry namiętności i
Skazani na Shawshank, klasyki ale chyba tylko do Leona wracałam kilka razy. Po
przeczytaniu listy sentymentalnie cofnęłam się w przeszłość przypominając sobie
inne filmy, na których się ‘wychowałam’, albo które oglądałam wiele razy. Któż
nie zna przygód Indiany Jonesa (przystojniak! ;]), Franka Dolasa z Jak
rozpętałem II wojnę światową, Monty Python i Święty Graal, albo nieśmiertelnego
Kevina w każde święta (może i się przejadł, ale sentyment zostaje), a i
pokusiłabym się jeszcze o pierwsze dwa filmy Harry’ego Pottera (2001 i 2002
rok). Oczywiście jak już wspomniałam, cała lista animacji głównie
Disneyowskich, ale i japońskich (Polonia 1), które o tym, że są japońskie
dowiedziałam się po latach. Chociaż
lista filmów rośnie z dnia na dzień, to zawsze znajdę czas na sentymentalną
podróż w przeszłość. Na pewno każdy ma takie filmy ;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz