Wedle planów dzisiaj miała ukazać
się recenzja filmu Paganini. Uczeń Diabła obejrzanego na środowym seansie. Premiera filmu to
październik ubiegłego roku, a w przedostatni dzień maja miał pojawi się w
polskich kinach. Jak się okazało Monolith Film wycofało dystrybucje na terenie
naszego kraju czym jestem bardzo zawiedziona. Gdybym wiedziała obejrzałabym go
już miesiące wcześniej, ale to nie ucieknie i recenzja się pojawi wkrótce.
Długo
zastanawiałam się co napisać o filmie Grace. Księżna Monako. Zgodnie z planami
film – prezent na Dzień Matki – był bardzo udanym wyjściem, a szacowna
rodzicielka była bardzo zadowolona, więc już to jest dobrą recenzją dla filmu.
Grace to film biograficzny, opisujące historię ‘księcia i aktoreczki’, którą z
łatwością można znaleźć w Internecie (jeśli ktoś jej nie zna), historię, po
której obejrzeniu książę Monako był wzburzony i nie pojawił się na premierze, a
rodzina królewska uznała ten film za fałszywy obraz. Po usłyszeniu tej
informacji nie można nie odnieść wrażenia, że słowa poprzedzające początek
filmu, iż on jedynie ‘inspirował się prawdziwymi wydarzeniami’, zostały
wymuszone na twórcach przez rodzinę królewską. Było to doprawdy intrygujące
chociaż ja nie potrafiłabym powiedzieć co aż tak poruszyło księcia Alberta i
nie znając w szczegółach historii mogę tylko przypuszczać. Odkładając na bok
intrygi wróćmy do samego filmu. Ogólnie jest to dobry film biograficzny, bardzo
dobrze zagrany przez każdą z postaci tych pierwszo jak i drugoplanowych. Bardzo
ładna muzyka i ujęcia. Na początku drażniło mnie kilka bardzo sztucznych ujęć
gdzie widać było niemal ordynarnie sztuczne tło (green-screen), całe szczęście
była to jedna scena na początku. Główna rola przypadła Nicole Kidman, mojej
pięknej Nicole, która była dla mnie niemal ideałem zanim zaczęła psuć sobie
twarz o tak nietypowej urodzie. W filmie widać wyraźnie, że operacje i
poprawki choć są przeszłością zostawiły na jej twarzy piętno.
Niemal przez
cały film czerwone oczy jakby non stop płakała – co ma swoje uzasadnienie w
historii, ale było tego za dużo. Nicole jest bardzo dobrą aktorką, mało tego
były ujęcia, na których wyglądała dokładnie jak Grace Kelly (a udało mi się
trafić na jeden z jej filmów więc miałam porównanie), a to uwiarygodniało jej
rolę. Podsumowując, jest to film dobry, bardzo przyjemny, na którym można miło
spędzić czas. Należy do tej grupy produkcji, których nie trzeba oglądać w
kinie, ale jednocześnie jest dobrą opcją
‘w ramach prezentu’.
5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz