wtorek, 31 grudnia 2013

Czytelnicze podsumowanie 2013 roku


W ostatni dzień roku zawsze wspominam moje czytelnicze wojaże ostatnich 365 dni. Podliczam i podsumowuję czy było lepiej czy gorzej... w końcu ktoś musi dbać o średnią krajową ;] Oczywiście jak to zwykle ze mną bywa, wraz z nadmiarem wolnego czasu (czego nie lubię) rośnie poziom lenistwa (czego nie znoszę jeszcze bardziej...), zatem przez pół roku było bardzo owocnie, by przez kolejną połowę było bardzo spokojnie. Podsumowanie nie wygląda jednak tak źle:

Przeczytanych książek: 29
to niestety spadek od ubiegłego roku o 4 pozycje
Przetrawiona ilość stron: 10 805 (średnio  ok 900 stron miesięcznie)
w tym wypadku to o 220 stron więcej czyli bilans tak czy inaczej wyszedł na plusie :)


Rok rozpoczęłam skromną objętościowo książką Hobbit czyli tam i z powrotem, której ekranizacji podjął się Peter Jackson i pierwszą część trylogii, Niezwykłą podróż, obejrzałam na początku stycznia, natomiast drugą, Pustkowie Smauga, niecały tydzień temu.
Następna w kolejności była Dama Kameliowa A. Dumasa, bo trochę klasyki zawsze w cenie. Natomiast w marcu zachwycałam się prozą C.M. Valente i jej opowieści o Kościeju Nieśmiertelnym. Jej książki to magia wyobraźni i wiem, że kupię każdą jaka się ukaże.

Następna w kolejności była głośna trylogia S. Collins Igrzyska śmierci, której druga część pojawiła się w tym roku na srebrnym ekranie. Książka po stokroć lepsza niż film i porusza bardzo wiele istotnych kwestii oraz problemów współczesnego świata.
Film Diabeł ubiera się u Prady oglądałam setki razy, ale w końcu nadszedł czas by zapoznać się z książką. Maj to ponownie czas na klasykę, tym razem w postaci Ziemi Obiecanej W. Reymonta oraz filmu na jej podstawie. Spotkałam się z opiniami, że film o wiele lepszy, ale nie mogę się z tym zgodzić. W książce o wiele dokładniej opisane są zmiany w XIX wiecznej Łodzi, mentalności ludzi i stosunków między nimi. Później było odświeżenie sagi o Kłamcy J. Ćwieka ze względu na zakupienie długo (za długo!) oczekiwanego ostatniego, czwartego tomu.
Gorące lato i gorąca nowość w postaci Miasta Nawiedzonych W. Jabłońskiego, który od przeszło 10 lat jest moim literackim mistrzem. Tym razem doskonała satyra okraszona folklorem i odrobiną magii. W tym roku ukazała się także druga powieść tego autora, Słowo i Miecz, pierwsza cześć słowiańskiej sagi, która od samego początku wzbudziła wiele kontrowersji (podobnie jak sam autor od wielu lat ;] ). Książkę, która ma ponad 600 stron czyta się niezwykle szybko, a reklamująca ją sentencja, że jest to słowiańska Gra o Tron wcale nie jest przesadzona.

Ten rok upłynął pod znakiem sag i kolejną, po którą sięgnęłam była trylogia husycka A. Sapkowskiego, solidne niemal sześciuset stronicowe tomy przepłynęły w mgnieniu oka.
Koniec lata to ponownie odrobina klasyki w postaci opowieści J. Steinbecka, pisarza, którego warto poznać. Jesień rozpoczęła się pod znakiem masochizmu w postaci powieści Historyk E. Kostovy i całe szczęście, że jej druga powieść Łabędź i złodzieje okazała się o wiele lepsza, bo zapewne nie było by mnie tu z wami ;]

Pomiędzy było kilka drobiazgów, legend i opowiadań z różnych rejonów świata, a ostatnio w końcu przeczytałam Forresta Gumpa i odświeżyłam sobie tak dobrze znany większości film na podstawie tej krótkiej książki. Forrest należy do pewnego kanonu i o tym bohaterze chyba każdy słyszał nawet nie znając książki czy filmu, a powieść choć prosta, zawiera w sobie wiele wartości i refleksji. Zdecydowanie warto przeczytać (jest krótka!).

Dwa słowa zamieniły się w potok słów. Jak co roku życzę sobie więcej wytrwałości, więcej przeczytanych książek, więcej lepszej prozy, więcej wiedzy i zabawy, której można z czytania czerpać. Tego samego życzę wam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz